![Zdjęcie autorstwa Charla Folschera z portalu Unsplash przedstawiające drewniane ludziki, z których jedno dusi drugie. Dodana przez nas chmurka dialogowa z ust duszącego: „Czemu nie chcesz ze mną rozmawiać?”](/img-local/blog/warto-rozmawiać.png)
Słysząc piękne frazesy o tym, że „warto rozmawiać”, że „potrzeba dialogu”, że „trzeba się wsłuchać w argumenty drugiej strony”,
często tylko kiwamy potakująco głowami. No bo z czym tu się nie zgodzić? Otwartość na dialog to przecież tak potrzebna postawa!
A jednak, samo otwarcie na dialog bez ustalenia reguł komunikacji, które wyrównałyby szanse osób w nim uczestniczących,
może nie tylko nie pomóc, ale i zaszkodzić. Zanim oddamy głos grupom uprzywilejowanym (a co dopiero grupom opresjonującym innych),
wsłuchajmy się najpierw w głos osób z grup marginalizowanych.
## Brak symetrii
Faszyzm i antyfaszyzm nie są równoważnymi stronami dyskusji. Grupy marginalizowane i otwarta queerfobia czy ksenofobia
to nie są dwie strony tego samego medalu, które można posadzić w jednym studiu telewizyjnym i oczekiwać, że wyniknie z tego zmiana świata na lepsze.
Nikto nie zaprosiłoby do debaty osoby członkowskiej KKK wspierającej przywrócenie niewolnictwa –
zwłaszcza jeśli po drugiej stronie miałaby siedzieć osoba czarnoskóra.
Byłoby to zwyczajnie podłe: postawiłoby osobę czarnoskórą w pozycji ofiary broniącej się przed drapieżnikiem na oczach kamer,
zmusiłoby ją do udowadniania, że jest człowiekiem i zasługuje na prawa człowieka,
a przede wszystkim dawałoby rasizmowi legitymizację jako poglądowi zasługującemu na debatę i światła reflektorów.
Ale choć takie legitymizowanie otwartego, agresywnego rasizmu jest w XXI wieku niemal niewyobrażalne
(co innego niestety promowanie _skrycie_ rasistowskich idei, jak chociażby gerrymandering czy przeciwstawianie się darmowej służbie zdrowia)
– to jednak analogiczne postawy dotyczące chociażby homofobii są już w polskich mediach na porządku dziennym.
Osoby takie jak Dariusz Oko czy Kaja Godek szerzą oszczerstwa i tezy otwarcie nienawistne wobec marginalizowanych większości
– a media dają im na to czas antenowy.
Jak wiele jest programów publicystycznych, które zamiast posadzić naprzeciwko siebie geja i homofoba broniącego mu praw człowieka,
zaproszą geja i powiedzmy sześćdziesięcioletnią panią Bożenkę, która chce lepiej zrozumieć, jak zaakceptować swojego homoseksualnego wnuczka?
„Otwarcie na dialog” wymaga tego, by strony były… cóż, naprawdę otwarte na dialog.
Nie może być tak, że jedna strona jest do niego wręcz zmuszona, bo to jej jedyny sposób na obronę przez agresywnym atakiem,
podczas gdy druga wcale nie zamierza nikogo wysłuchać, tylko cieszy się z kolejnej okazji do publicznego gnębienia najsłabszych grup społecznych.
## Oczekiwanie płaszczenia się
[Nie jestem fanięciem](https://avris.it/blog/opresja-to-nie-statystyka) mówienia o grupach marginalizowanych „mniejszości”.
Cementuje to pewną bowiem mentalność, według której sytuacja życiowa grup społecznych powinna opierać się o ich… liczebność.
W tej mentalności „większość” dysponuje prawami, a „mniejszość” musi grzecznie prosić, by je otrzymać.
Powinno być inaczej – nasze prawa człowieka są bezwarunkowe, nieodzowne, wynikające z przyrodzonej godności ludzkiej.
Nie powinny podlegać dyskusji.
Owszem, warto rozmawiać o takich sprawach, jak na przykład prawa osób queerowych.
Ale da się to zrobić w sposób podkreślający naszą godność i sprawczość,
a nie tak, jakbyśmy były plebejuszkami przychodzącymi do króla z petycją o łaskę.
Z dawnych twitterowych dyskusji zapadła mi w pamięć jedna z opinii – że ci geje to lepiej poszliby wolontariacko pomagać rolnikom w zbiorach,
a nie się tylko domagają praw i paradują, to wtedy może by ich ludzie polubili i łaskawie pozwolili im na śluby.